poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Początek: "Dobrze widzi się tylko sercem"


Bardzo się cieszę, że moją blogowo-książkową przygodę zaczynam właśnie od „Małego Księcia”. Co można powiedzieć o książce, która jest doskonała? Przede wszystkim to, że kolejne odczytania niczego jej nie ujmują.

Książka wzrusza już od początkowej strony: autor przeprasza dzieci za zadedykowanie książki dorosłemu. Ujmujący jest przede wszystkim złotowłosy Mały Książę, z niedbale założonym szalikiem (cudownie uwieczniony na ilustracjach wykonanych przez Exuperego). Zachwycający jest, gdy dopomina się o narysowanie baranka, gdy troszczy się o swoją Różę, która jest przecież tak naiwna, gdy wierzy, że cztery marne kolce wystarczą jej do obrony przed światem… Zazdroszczę mu, że wystarczy, by przesunął swoje krzesełko, żeby w nieskończoność oglądać zachody słońca. Zazdroszczę, choć może nie powinnam – bo przecież „gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca”. A Mały Książę często czuje się smutny.

Chociaż współczesna psychologia ma w tej materii zdecydowanie więcej do powiedzenia, imponujące jest ujęcie w tej niewielkiej książeczce podstawowych typów ludzkich. W swojej międzyplanetarnej podróży Mały Książę spotyka Króla, który zupełnie nie ma komu rozkazywać, ale jest na tyle rozsądny by rozumieć, że „należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku”. Kolejne planety zamieszkują Próżny, Pijak, Bankier i Latarnik. Tylko ten ostatni zasługuje w oczach Małego Księcia na aprobatę. Co prawda, ciągłe zapalanie i gaszenie latarni jest pozbawione sensu, ale nasz bohater gotowy jest uznać ten absurdalny proceder za pożyteczny, ponieważ „jest ładny”.

Na dziwnej planecie Ziemia Mały Książę, poza narratorem, spotyka Lisa i Żmiję. Z ust Lisa padają pamiętne kwestie o przyjaźni, które moja pamięć przechowuje od dawna. O, na przykład takie oczywiste jak te: „Ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół”, „Poznaje się tylko to, co się oswoi” czy „Mowa jest źródłem nieporozumień”. A Żmija? Żmija pozwala Małemu Księciu wrócić na swoją planetę…

Antoine de Saint-Exupery, Mały Książę, przeł. Jan Szwykowski, Pax 1969.

1 komentarz:

  1. Mam pewien sentyment do "Małego księcia", czytałam go będąc jeszcze małą dziewczynką. Lubię rysunek z wężem i słoniem ;) A tak w ogóle - podoba mi się szablon bloga, jest bardzo klimatyczny :) (http://niedopisanie.blox.pl/html)

    OdpowiedzUsuń